środa, 2 lipca 2014

National Sucks Agency


Pierwsza książka Greenwalda, która została przetłumaczona na język polski, a stało się tak nie bez powodu. Istnieje tylko kilka dzieł, podczas czytania których opadała mi szczęka, zaś ta książka (obok sagi Martina) jest zdecydowanie jedną z nich. Tylko 1/3 książki jest o samym Edwardzie Snowdenie, gdyż musiał on uciekać z Hong-Kongu (gdzie w owym czasie przebywał), zaś reszta relacji pomiędzy Greenwaldem i Snowdenem miała już tylko charakter korespondencyjny. Jednak zakończenie historii spotkania w Hong-Kongu jest niektórym dobrze znane, gdyż zakończyło się przeprowadzeniem słynnego wywiadu:


Jeszcze ciekawsze jest jednak to, o czym autor pisze po relacji kontaktów ze Snowdenem. Czytelnik dostaje dość jasny i spójny opis dokumentów, które zostały udostępnione przez, jak to określa rząd USA, "zdrajcę". Zatrważająca jest nie tylko skala inwigilacji, jaką NSA (National Security Agency) przeprowadzało na obywatelach USA, ale także skala na jaką była owa inwigilacja (być może nadal jest) prowadzona na obywatelach innych państw. Projekt "Five Eyes" zakładał udostępnianie części danych i metadanych w kręgu 5 krajów, którymi były: USA, Wielka Brytania, Australia, Nowa Zelandia i Kanada. Oprócz tego programu istniały specjalne podsekcje, w których udostępniano część danych innym państwom, w tym Polsce. To jednak nie przeszkadzało traktować krajów UE jako potencjalnych wrogów w dokumentach oznaczonych jako "noforn" (not for foreigns), czyli na dobrą sprawę dostępnych tylko NSA i prowadzić wobec tych krajów niezwykle agresywne działania inwigilacyjne. I nie chodzi tu o rząd - chodzi o samych obywateli. Patriot Act, na podstawie którego powołany został cały program, zakładał nasłuchiwanie połączeń pomiędzy USA i resztą krajów w poszukiwaniu terrorystów, problem leży w tym że większość serwerów umieszczona jest na terenie USA, co dało im prawomocną podstawę do podsłuchiwania niemal całego świata. Ilu zaś terrorystów udało się złapać dzięki programom PRISM, czy Boundless Informant? Odpowiedź: Zero. Nie licząc oczywiście zarzutów o terroryzm stawianych dziennikarzom, którzy współpracowali ze Snowdenem po przecieku. I tu dochodzimy do następnej, jeszcze bardziej mrożącej krew w żyłach treści.
Obecnie Polska zmaga się ze skutkami afery podsłuchowej, w której istotną rolę odegrał Wprost. Naturalnie ów tygodnik zmanipulował swoich odbiorców, prezentując wypowiedzi polityków bez odpowiedniego kontekstu. Przykład - taki jak różnica pomiędzy "państwo polskie nie istnieje", a "jeżeli ministrowie w poszczególnych resortach ze sobą nie współpracują, to państwo polskie nie istnieje". Naprawdę gorąco zrobiło się jednak dopiero kiedy do redakcji Wprost wtargnęło ABW, żądając wydania materiałów, w tym laptopa redaktora naczelnego. Zostało to uznane za atak na wolność mediów i najprawdziwszy skandal. Okazuje się jednak, że cała ta sytuacja nie umywa się nawet do tego, jak potraktowano dziennikarzy po opublikowaniu danych NSA. Nie chcę się tutaj nawet rozpisywać o tym jak długo trwały negocjacje pomiędzy Guardianem, a rządem USA odnośnie tego, co wolno opublikować, czego zaś publikować nie można. Niezależne media muszą uzyskać pozwolenie od rządu na opisanie kontrowersyjnych treści i materiałów, jeżeli zaś tego nie robią - bang, bang, they shot me down. W Wielkiej Brytanii, gdzie wolność prasy nie jest zagwarantowana konstytucyjnie, funkcjonariusze urzędu bezpieczeństwa po prostu wkroczyli do siedziby Guardiana i nakazali zniszczenie twardych dysków pod ich okiem. Żadnych dyskusji - dyski mają być pocięte. Następnie zaś prawnie zakazali opisywania tej sytuacji (Guardian nigdy jej nie opisał). Dziennikarze, którzy współpracowali przy sprawie Snowdena byli zatrzymywani tam na lotniskach, domniemanie podpadając pod paragrafy ustawy o przeciwdziałaniu terroryzmowi. W USA natomiast Guardian wyrwał się wreszcie spod kieratu rządowej cenzury i bez ogródek opublikował większość materiałów. Okazało się jednak, że w takich tytułach jak New York Times, czy Washington Post, zmieniono całkowicie charakter tych materiałów - służyć bezpieczeństwu Ameryki! Kiedyś nagrody przyznawano dziennikarzom, którzy wychodzili przed szereg i grali na nosie rządowi, takim jak Edward R. Murrow (polecam obejrzeć film "Good night, and good luck" - trailer poniżej), dziś jednak najbardziej nagradzani są ci dziennikarze, którzy jak najgłębiej potrafią wejść w tyłek establishmentowi.


Ma się wrażenie, że historia lubi się powtarzać. Słowo "terroryzm" stało się zaś takim samym wytrychem, jakim w latach 50 w USA było słowo "komunizm", uprawniającym do wysoce niestosownej ingerencji w prywatność i wolność, w imię zapewnienia bezpieczeństwa i stabilizacji. Ideą dziennikarstwa (w szczególności dziennikarstwa społecznego) powinno być patrzenie rządzącym na ręce i rozliczanie z ich grzechów. Za administracji Baracka Obamy jednak (super luzik, wieczny uśmiech, doskonała hipokryzja) raz za razem przekracza się linię, których żadna administracja od czasów senatora McCarthy'ego nie odważyła się przekroczyć. Atakuje się dziennikarzy, postrzega ich jako wrogów publiczny, deprymuje się ich do roli blogerów, lub aktywistów.
Sam aktywizm także jest ciekawym zjawiskiem gdyż, jak to opisuje Greenwald, nigdy nie jest się aktywistą rządowym, lub establismentowym. Aktywiści zawsze kojarzeni są z występowaniem przeciwko tym strukturom, przeciwko ich polityce i działaniom. Osoby które te działania zaś popierają, uważane są za w pełni normalne i obiektywne, gdyż zaszczepienie w umysłach ludzi podporządkowania się władzy jest jedną z norm, która zapewnia jej legitymizację. Może nadszedł już najwyższy czas, żeby roztrzaskać w pył tą iluzję i spojrzeć krytycznie na cały mechanizm wywierania nacisków poprzez władzę w dobie wszechobecnego umiłowania dla wolności.
Ze swojej strony serdecznie zachęcam do przeczytania książki, dyskutowania o niej, a także o całej tematyce z nią związanej. Nie chodzi tu o samą postać Snowdena, ale o pewne idee, które kryły się zarówno za jego postawą, jak i działaniami NSA. Jak to powiedział V w filmie "V for Vendetta" - "Pod tą maską kryje się więcej niż ciało Panie Creedy, pod tą maską kryje się idea, a idee są kuloodporne".

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz