poniedziałek, 24 listopada 2014

Kaptury kontra Maski


some text

Akcja tej historii rozpoczyna się pewnego słonecznego popołudnia; 9 sierpnia 2014 roku w mieście Ferguson (Missouri, USA). Dwóch czarnoskórych nastolatków przechadza się ulicą, gdy nagle nadjeżdża policyjny radiowóz. Oficer Darren Wilson zachowuje się dość agresywnie względem jednego z chłopaków, łapiąc go za gardło przez okno samochodu, aby nie mógł uciec. Wywiązuje się szarpanina, podczas której pada strzał. Mike Brown - bo tak właśnie nazywał się ów szarpany młodzieniec - odsuwa się od radiowozu krwawiąc. Zaczyna uciekać, gdy Wilson wysiada z samochodu i oddaje jeszcze kilka strzałów, zabijając Mike'a. Natychmiast pojawia się odzew miejscowej społeczności, która nie wierzy, że sytuacja zmusiła funkcjonariusza do użycia broni palnej. Na ulice Ferguson wychodzą protestujący - z każdym dniem coraz więcej. Zaczynają zbierać się pod budynkiem sądu, domagając się sprawiedliwości. Codziennie. Przez ponad 100 dni, gdy toczy się postępowanie. Oprócz mieszkańców Ferguson, zaczynają zjeżdżać ludzie z terenów wszystkich stanów. Sprawa pojawia się we wszystkich amerykańskich mediach, dołączając do galerii cholernie medialnych procesów. Protestujący nie skandują już tylko haseł związanych z tym incydentem, ale odwołują się do niesłychanej brutalności amerykańskiej policji, do dyskryminowania i inkryminowania czarnoskórych Amerykanów. Po 100 dniach w całą sprawę oficjalnie włączają się członkowie Ku Klux Klanu, mówiąc że skorzystają z prawa do użycia siły (dokładnie "deadly force", czyli do użycia broni), jeżeli zostaną zaatakowani w czasie protestów, pojawiły się także pogróżki z ich strony. To przelało czarę goryczy, zaś los chciał, iż wśród protestujących byli także członkowie globalnej sieci Anonymous.

Na reakcję reszty kolektywu nie trzeba było długo czekać. Anoni korzystają w większości z Twittera (trudno ich znaleźć na Facebooku, ze względu na jego politykę cenzury treści i ciągłe wpadki z wyciekami danych) i właśnie poprzez Twittera członkowie KKK próbowali się skontaktować z "liderami" Anonymous. Nie zdążyli jednak nic zrobić, bo już w niedzielę 16 listopada 2014, koło godziny 22:30 czasu GMT+1, główne konto klanu (@KuKluxKlanUSA) zostało zhackowane i przejęte, razem z kilkoma innymi. Rozpoczęła się akcja, znana pod nazwą (wraz z hashtagiem) #OpKKK i towarzyszącymi akcji hasłami #HoodsOff, a także #Ferguson. W ciągu kilku godzin pojawiły się personalne informacje członków Ku Klux Klanu - imiona i nazwiska, zdjęcia, adresy i numery telefonów. W ślad za tym poszły ataki DDoS na wszystkie strony członków KKK, uniemożliwiając im praktycznie komunikację poprzez internet. Jeżeli jednak ktoś myśli, że Anonymous tak łatwo się jednoczą, niech nie zostanie zwiedziony. Każdej akcji towarzyszą także trolle, wewnątrz ruchu, którzy zawsze szukają okazji do niezłego ubawu. I tak też było w tym wypadku, gdy grupa osób (na Twitterze jako @Anon_Central) zamieściła informację, jakoby Frank Ancona (przywódca jednej z sekcji KKK) groził członkom Anonymous, że ich pozabija, a także "powiesi na słupach tych kochasi czarnuchów". Nie tylko wiele osób zaangażowanych w akcję uwierzyło w tą wiadomość, ale na żart naciął się także portal Russia Today, zamieszczając relację z tą fałszywą informacją.

some text

Tym niemniej, akcja przeciwko pogróżkom szybko przerodziła się w akcję przeciwko rasizmowi i nadużyciom ze strony policji (umówmy się, policja w USA o wiele bardziej lubi członków KKK, niż Anonymous), co w gruncie rzeczy jest chyba pierwszą, globalną akcją wymierzoną w ugrupowanie rasistowskie, zorganizowaną przez internet. Nie liczę tutaj oczywiście Hala Turnera (prezenter radiowy i rasista), którego Anoni zasadniczo zniszczyli, aby następnie Turner został zamknięty w więzieniu za przestępstwa podatkowe. Jest to o tyle dziwne, że przecież członkowie tego kolektywu wierzą w wolność słowa. Jak jednak widać, tylko do momentu, kiedy za tymi słowami nie lecą kule; wtedy należy reagować. Do Ferguson zwoływano coraz to nowe oddziały policji, najpierw jednostki taktyczne, następnie gwardię narodową. 110 dnia protestów ogłoszony został stan wyjątkowy, pojawiły się kordony, bariery, zamknięto szkoły, instytucje publiczne, a nawet skrzynki pocztowe. Miasto Ferguson zamieniło się w martwą strefę potyczek pomiędzy policją i protestantami. Coraz większa liczba mediów zaczęła się interesować sprawą i opisywać ją, jako kolejną ogromną akcję Anonymous, nie pomijając naturalnie osób, które od ponad 100 dni koczują pod gmachem sądu. Nacisk, który został jednak wywołany w mediach społecznościowych, odbił się szerokim echem po całym świecie. Oczy osób, które każdego dnia zmagają się z przejawami dyskryminacji ze względu na swoją rasę, są teraz zwrócone na Ferguson. Oczekując rozliczenia.

Trudno na tą chwilę przewidzieć skutki całej akcji, gdyż jest ona w toku (obecnie Anoni biorą na cel europejskie odłamy KKK), zaś wyrok ma zostać ogłoszony za około pół godziny od chwili, kiedy zamieszczam tego posta. Z jednej strony można powiedzieć, iż KKK zostało wyparte z sieci, jednak była to dla nich także kampania marketingowa, więc niewykluczone, że zdobędą nawet więcej członków, niż w ogóle zamierzali. Sytuacja ta ukazuje jednak siłę społeczeństwa obywatelskiego, siłę protestu i zjednoczenia w sprawie walki o wspólną ideę. Szkoda, że w Polsce ostatni raz doświadczyliśmy czegoś takiego w '89 roku. Widać za komuny byliśmy bardziej obywatelscy, niż jesteśmy teraz. I wierzyliśmy w siłę jedności. W obecnym systemie masowy zryw nastąpił w sprawie ACTA. Trzeba jednak poważnie się zastanowić, w jak krytycznym stanie jest nasze społeczeństwo, jeżeli ludzie z internetu muszą wyjść na ulicę z transparentami typu "Tusk matole, skąd będziesz ściągał pornole?", by pokazać innym jak się przeciwstawiać uciskowi. I niech ktoś powie, że sieć nie jest najlepszym narzędziem demokratyzacji. Patrząc na ilość nadużyć w naszym kraju, zarówno Amerykanie, jak i internauci mogliby nas sporo nauczyć na temat nieposłuszeństwa obywatelskiego. Kończąc tego posta, oczekujemy na wyrok w nadziei, iż jego wydanie nie zostanie znów przełożone.

some text 


EDIT (25 listopada 2014, 03:30 AM):
Przeciwko Darrenowi Wilsonowi nie będą wniesiona oskarżenia, tłum jest wściekły. 

EDIT 2 (25 listopada 2014, 04:05 AM):
Padają strzały z tłumu, protestujący rzucają się na policję i wywracają radiowozy, policja odpowiada ogniem (prawdopodobnie broń pacyfikacyjna)

EDIT 3 (25 listopada 2014 05:30 AM):
Na ulicach Ferguson płoną radiowozy, policja i gwardia narodowa używają gazu łzawiącego, ale duża część protestujących ma maski gazowe, niszczone są sklepy i stacje benzynowe, część grup jest odcięta przez jednostki taktyczne, nie mają gdzie iść. Na ulice Oakland i na Time's Square (Nowy Jork) wyszli demonstranci.


some text

some text

EDIT 4 (25 listopada 2014, 13:20 PM):
Do protestów przyłączają się Waszyngton i Chicago.

EDIT 5 (28 listopada 2014)
W poprzednim poście wspominałem Macklemore'a. Cieszę się, że nie myliłem się co do tego gościa.
some text

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz